Jezuuu, jakam chora była. Gorączka, dreszcze, opryszczka. Standardowa kolej rzeczy w literatkowym wydaniu grypowym. Do tego poowiewało mnie na cmentarzach, przez co zimno na połowie górnej wargi zamiast zmaleć, powiększyło rozmiary.
Nim się tam jednak znalazłam, to w stolycy byłam. Nic nie zwiedziłam z powodów wiadomych, toteż nadal pojęcie o syrence i innych wazach mam zielone, z przewagą bladego.
Metrem się jeno karnęłam, gdzie na małych ekranikach leciały wiadomości, z których to dowiedziałam się o ukraińskim wirusie. Aaaaaa!!!
Mam też za sobą kierowanie sporym samochodem osobowym oraz potyczkę na linii kobieta - mężczyzna, bo, i tu cytat, "istnieje coś takiego jak redukcja biegów".
Nie redukcja etatu sekretarki, nie redukcja zmarszczek, a redukcja biegów.
Poważnieeee? To ci nowina ;P
A teraz to już uczyć się idę, bom studentka, tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za chwile, jakie Wam kradnę.
za słowa, zadumę i niekontrolowane wybuchy śmiechu.
za wrażliwość.
ps. moderowanie komentarzy włączyłam nie po to, by je przesiewać, tylko dla własnej wygody. dzięki temu wiem, kto zostawia swój ślad w postach starszych niż 3 dni. reszta to żywioł ;>