Z Kawowego Nieba spadło kilka przesolonych łez, które osadzały się na odartych z masek twarzach.
Słuchałam łamane przez mówiłam.
Jeśli nie pomogłam, to i nie zaszkodziłam.
Teraz znowu świat jest błotem - jako śpiewał Ted Nalepa.
Z Kawowego Nieba spadło kilka przesolonych łez, które osadzały się na odartych z masek twarzach.
Słuchałam łamane przez mówiłam.
Jeśli nie pomogłam, to i nie zaszkodziłam.
Teraz znowu świat jest błotem - jako śpiewał Ted Nalepa.
Dziś jest taki dzień, że w dość żwawym tempie rozebrałabym choinkę.
No co, podobno trzeba wybierać własną drogę ekspresji.
Zatem...!
Jakby kto pytał, to znów pociągnęłam za sznureczek szansy na sukces pt. OMUJBORZEJAKEMNIESZCZENŚLIWA.
Czas upływa. Sensu w niczym nie upatruję. Pracę traktuję pańszczyźnianie. Popołudniami kiwam się w przód i w tył na przydomowej huśtawce. Wieczorami palę świeczki, których producent obiecał, że będą pachnieć, a nie pachną. Łgarz!
W tym wszystkim prawdopodobnie obumiera mi w ciszy kolagen.
Jako że wczoraj zamiast teatru telewizja polska s.a emitowała radosne audycje reklamowe komitetów wyborczych, to ja dzięki temu zapoznałam się z poszczególnymi programami.
Prym wiodą dwa hasła:
1. Nie będziemy płacić za wasz kryzys!
2. Darmowy Internet.
Przeważnie we wszystkich frakcjach.
Drugim spostrzeżeniem, jakim chciałam się z Państwem podzielić, to fakt iż Samoobronę wspiera grupa Ich Troje, rzewnie śpiewając piosnkę patriotyczno-ludyczną na tle łanów żyta czy tam inszej pszenicy.
I przemówił opalony Lepper.
To on jeszcze żyjeee?
- ile jest?
- chyba 10:10
- dla kogo?
To nie kawał o policjantach, to dialog dociekliwej literatki na turnieju piłki siatkowej, gdzie pojawiłam się w roli wieszającej medale na szyje zwycięzców zasadniczo. Nie trudno zgadnąć, czyje wypowiedzi to wypowiedzi rzeczonej, prawda?
Pytanie nasuwa się jedno: to efekt ignorancji czy roztargnienia? ;]
Sms-y z prawidłową odpowiedzią należy nadsyłać na ten sam numer, który posiada Doda w swoim telewizyjnym spocie reklamowym. Ot taka, spółka.
W ramach odreagowania pokontrolnego karnęłam się takim pojazdem sunącym po rynnie (a'la bobslej, tyle że nie na lodzie). Wiatr we włosach, adrenalina w mózgu, relaks w duszy.
Oraz spożyłam pizzę.
A jutro?
Jeszcze nie wiem, czy się w ogóle w tej pracy pojawię. Na co mi tyle stresów. Dajcie ludzie spokój!
Trzy ściany dalej przebywa arcyważna kontrola finansowa w postaci pana w garniturze i pani w kostiumie.
Nie, ja niczego nie zdefraudowałam, główną księgową na zakładzie też nie jestem, ale powaga sytuacji obciąża mnie w stopniu uciskowym w okolicach mostka.
Tyle.
Znacie BLIP? Mój BLIP to odnoga. Oto bowiem Z POTRZEBY WŁASNEJ powiłam (za sprawą cesarskiego cięcia, gdyż poród był ciężki, z powikłaniami psycho-fizycznymi, wiadrem mentalnej krwi i trudną do zawiązania pępowiną) nową kategorię:
Bardzo Luźne Ilustracje Pustej.
Tak chcę.
Tak będzie.
Dość często.
Miłośników powłóczystej prozy odsyłam do twórczości Reymonta.
A change came o'ver the spirit of my dream - jako rzekł Byron.
Mówiąc krótko, przewidziałam:
1. Norwegia
3. Azerbejdżan
STAWIANIE TAROTA,
PRZEPOWIADANIE PRZYSZŁOŚCI Z POMOCĄ KULI, BEZ POMOCY KULI,
CHIROMANCJA I ZIOŁOLECZNICTWO.
DODATKOWO TAPETOWANIE PRZEDPOKOI ORAZ MALOWANIE ZMYWALNYCH TATUAŻY.
CZYNNE TYLKO W DNI NIEPARZYSTE.
(Z UWAGI NA KORZYSTNIEJSZE BIO_POLA).
Wróżka Literatka.
Oczywiście, że oglądać będę, bo oglądam rok w rok, bo lubię, bo tak i już!
Lubię japę rozdziawiać, nie mogąc się nadziwić, że można tak bardzo nie umieć śpiewać, tak bardzo nie umieć się poruszać, tak bardzo nie umieć się ubrać. Jako żem widziała preselekcję, zapewniam, że znów będzie z czego rechotać.
Ponadto nasze sąsiady z linii wschodniej zapewniają, że będzie zjawiskowo jak nigdy dotąd. Wyłożyli na ową zjawiskowość 30 milionów euro, bo jak twierdzą, dało im to poczucie przynależności do zjednoczonej Europy.
Zatem Moskwa da czadu! Będzie międzynarodowo, hucznie i... kiczowato.
A ja, umoczona w tym kiczu, stawiam na Azerbejdżan, Estonię lub chyba* Norwegię lub chyba* Bośnię.
____________________________________
* partykuła przypuszczająca wypowiedzi literatki świadczy o nieuważnym oglądaniu przedbiegów w środę.
Dochodzę chyba do wniosku, że potrzeba mi choć odrobiny tej małej pieprzonej stabilizacji, przed którą każdy się wzdryga, ale w głębi duszy nawet rasowy wagabunda czy inny rozwydrzony Cygan jej pragnie. Bo siedząc na emocjonalnej huśtawce fajnie jest wtykać stopy prosto w chmury, ale spadając głową w dół, zbiera się na torsje.
Życie mi się przeistacza w coraz to większą komedię z elementami tragedyji, odnoszę przy tym nieodparte wrażenie, że tego za wiele nawet jak na moje teatralne upodobania.
Jako że dość mam:
to mężczyzn kręcących się wokół mojej zmanierowanej osoby uprzejmie odsyłam na bambus. Wróćcie, jak posiądziecie sztukę konstruktywnego dialogu ze mną lub nie wracajcie wcale.
Bo owszem, ja nie mam klasycznego systemu wartości życia, ale sporo we mnie zachowań podręcznikowych. Wbrew pozorom jestem prosta i proszę mnie prosto traktować! Albo unikać jak diabeł święconej wody.
Inaczej są kłopoty.
Genialny tytuł, prawda?
To z wczorajszego teatru w bardzo dobrej obsadzie i ciut mniej dobrym scenariuszu.
Zupełnie na odwrót niż u mnie.
Bo w mojej życiowej farsie samokopiujący się scenariusz potrafi ubawić do rozpuku, ale i łez kilka wywołać u wyselekcjonowanego widza, tylko aktorzy jacyś tacy bez wyrazu, z wadą wymowy.
I tym samym zgryzu.
Minionej nocy w jednym z goleniowskich ogólniaków odbył się maraton matematyczny, co oznacza, że uczniowie tejże placówki do-bro-wol-nie przez 16 ha (słownie szesnaście godzin, sylabizując szes-naś-cie lub sze-sna-ście go-dzin) rozwiązywali zadania.
Zwycięzcy dostali przybory do pisania, kalkulatory oraz TORTY.
Całą noc to ja mogę w drodze wyjątkowego wyjątku udzielać się towarzysko po wrocławskich knajpach.
I nie za torta.
Bynajmniej.
Bądź co bądź, samoza_parcia młodzieży gratuluję.
Kiedyś śpiewałam w zespole o nazwie SYNERGIA. Nie ja ją wymyśliłam, a gitarzysta o umyśle ścisłym, z samej Politechniki Wrocławskiej zresztą. Że niby synergia to połączenie dwóch sił dających lepszy efekt... Efekt był taki, że się rozpadliśmy na drobne kawałki.
Gdybym teraz miała zespół, nazwałabym go ARMATURA SANITARNA.
Dopiero byłaby heca z tłumaczeniem.
Kilka dni temu byłam w teatrze na sztuce.
Jakoże na kacu znów, to nie odebrałam tejże w sposób należyty.
Zmysł percepcji nieco zachwiany, ruchy spowolnione, umysł otępiały.
Tym niemniej chyba polecam ;]
Tytułowa rola przekonywująca, scenografia surowa, sentencjonalność utworu zachowana.
Ze złotych myśli utkwiło mi:
Nie stój, kiedy możesz siedzieć.
No to... leżę.
Badania na moim wciąż żywym organizmie wykazują, że praca przez dziewięć dni prowadzi do rychłego rozkładu psycho-emocjonalnego. Jestem przemęczona niczym prymuska, którą, rzecz jasna, nigdy nie byłam.
Przy życiu trzymają mnie jeno dwa wydarzenia, jakie miały miejsce w ciągu tegoż okresu:
1. Obcowanie fejs tu fejs z panią AlOM MajewskOM, która nakarmiła mnie swoim głosem na dłuuugo oraz przytulenie mojej wątłej osoby przez pana Włodka Korcza.
2. Złożenie życzeń imieninowych (nie dziś) przez, proszę ja Was, burmistrza miasta, który uścisnął mi dłoń jako pierwszy w związku ze świętem mym.
Więcej sytuacji przełomowych nie odnotowałam.
Odnotowałam za to kilka krytycznych uwag odnośnie wizerunku młodzieży, bo!:
Jeśli panienka jest wokalistką amatorskiego zespołu rockowego, to nie może na scenie wystąpić w białej obcisłej koszulce z nadrukiem serduszkowym i białym pasku z ce-ki-na-mi. No nie może! I choćby głos miała mocny jak Anja Ortodox, Agnieszka Chylińska i inna Kasia Kowalska, to dla mnie ona pozbawia kapelę charyzmy i ja jej dam punktów zero w skali 1-10.
Podobnież uwaga dotycząca wokalisty samozwańczego zespołu rockowego pląsającego w rytm disco w czapeczce z daszkiem!
Dla mnie to nie do przejścia.
Z poważaniem,
specjalistka od wizerunku scenicznego,
Wasza Madonna ;]
Jeśli Wy aktualnie przebywacie na piknikach rodzinnych z całymi kontenerami piwa tudzież na romantycznych wyprawach we dwoje po ziemi nadmorskiej, ziemi mazurskiej czy innej ziemi obiecanej, to ja szczerze pozdrawiam.
Z PRACY.
OD TRZECH DNI Z PRACY.
Taki, kur**, sektor.