Mam osobiste problemy z niwelowaniem osobistych problemów.
Że co? Że nieskładne? Za to szczerze jak rzadko kiedy tu.
Mając problemy - nie jem. Tak więc od jakiegoś czasu chudnę, co nie byłoby jakąś większą katastrofą, gdybym sama była ciut większa. No niby są tego plusy. Bo mogę brać udział w sesji zdjęciowej do artykułów o anorektyczkach w Świecie kobiety albo innej Przyjaciółce. Albo możnaby mnie wziąć na wybieg. Choć w moim wieku to już raczej wybieg dla koni. A nawet dla klaczy. Padok znaczy. Wyraźnym minusem tego, iż nie jem, jest wizja wymiany połowy garderoby, bo poruszanie się z podtrzymywaniem spodni w garści jest nieeleganckie i mało komfortowe.
Nocą odwiedzają mnie sny, których już zdecydowanie wolę się bać niż je interpretować.
W lustrze twarz zaszczutego zająca.
Skumulowane emocje, których część wywaliłam z siebie podczas sesji terapeutycznej we Wrocławiu, aktualnie nie mają ujścia i telepią się we mnie jak wiatr w pustej stodole.
O ile raczę się kinem wyższych lotów, tak muzyka, jaką przyswajam w stanach niemałej apatii to że-na-da i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Dziś na winampie poszedł utwór żywcem z Eurowizji 1990. 36 razy poszedł. Policzyłam. Z ciekawości. (Ten sam szlagier nota bene, którego eM nie trawił i po jego wysłuchaniu czuł się zawiedziony znajomością ze mną, bo jak twierdził "na początku sprawiałam wrażenie kobiety naprawdę na poziomie") ;]
A skoro o rozczarowaniu mowa, to moja 10-letnia chrześnica na wuwuwu.nasza-klasa.peel taki ma opis od wczoraj:
ROSZCZAROWANA WALENTYNKAMI :( /pisownia oryginalna/
Ja roSZCZarowana jestem sobOM. I kto ma gorzej, miła panno, hę?!
Nawiasem mówiąc, już wiem, po kim ona taka pusta! SIC!
A skoro tak o Eurowizji to Lidia Kopania nie jest dla mnie nikim innym jak kopią reprezentantki z roku ubiegłego, tyle, że z łagodniejszą facjatą i mniejszym uzębieniem (Izis Dżi jej było - pisownia nieoryginalna). Widać, my, Polacy na błędach się nie uczymy.
Ja na pewno nie, ale to jakby w innej tematyce.
Przesiaduję w pokoju własnym. Z domownikami komunikuję się, mówiąc przez drzwi. Z resztą świata nie komunikuję się wcale.
Ot taki kompletnie pogubiony życiowo legwan.
Jutro dość przypadkowo uczestniczyć będę w pogrzebie nie_własnym, gdzie sobie zupełnie bez ogródek znów poszlocham. Uprzednio nabywając chusteczki higieniczne o delikatniejszej fakturze, bo te, co mam, zbyt mocno podrażniają me lica. Przez co wyglądam, jakby mnie kto śniegiem nacierał regularnie co godzinę.