Wczoraj po pracy udałam się do polskiego salonu piękności "Afrodyta". Ani tam wystroju greckiego nie dostrzegłam, ani urodliwych bogiń też nie. Za wyjątkiem mnie, rzecz jasna ;]
Dostałam miejscówkę tuż przy kolumnach, z których wydobywała się lista przebojów. Zbyt głośno się wydobywała, przez co słabo słyszałam końskie zaloty, jakie w moim kierunku stosowało dwóch Polaków-buraków, czekających na trzeciego Polaka-buraka. Absolutny brak szyi, w skócie ABS, w parze z absolutnym brakiem mózgu, za to białe upięte podkoszulki, mahoniowa opalenizna i złote chomąta.
Poderwać się nie dałam, ucinając pogawędkę, kiedy tematyka zaczęła oscylować wokół dyskotek dublińskich. Ech, nudziara ze mnie.
Za to z pienknie wyregulowanymi brwiami ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za chwile, jakie Wam kradnę.
za słowa, zadumę i niekontrolowane wybuchy śmiechu.
za wrażliwość.
ps. moderowanie komentarzy włączyłam nie po to, by je przesiewać, tylko dla własnej wygody. dzięki temu wiem, kto zostawia swój ślad w postach starszych niż 3 dni. reszta to żywioł ;>